piątek, kwietnia 28, 2006

Historia Wszechświata, cz. 453638751 - Budapeszt

Na początku był budapren. Wąchaliśmy go z Romkiem w drugiej ławce na lekcji geografii. Niejaki Pigan, nauczyciel, pokazywał na mapie Budapeszt. Ale potem nas rozsadzili i świat zaczął się rozszerzać. Myślałem, że już nigdy nie trafię Budapesztu.


Minęło wiele lat, od kiedy średnio trzy razy w trakcie sesji RPG dostawałem cybererekcji, rozwalając co było pod... ręką, powiedzmy. Czasy cyberprzyszłości niestety minęły bezpowrotnie. Łódź ze stodoły w Bereźnicy odpłynęła w zapomnienie, a ja skończyłem lat XXVIII n.e.

Podjęliśmy więc z Anią tę decyzję i przybyliśmy do Budapesztu, znanego w Europie jako centrum powiększania penisów. Poprawianie natury to jak poprawianie dyktanda, mówią tutaj - wystarczy dopisać jedną literę. W załączeniu odpowiednie zdjęcie symbo-uliczne.

Wcześniej odpowiednio wywiedzieliśmy się, co i jak. Pierwsza zła nowina brzmiała - to boli. Druga, dobra - że ten ból sprawia przyjemność. Trzecia, najlepsza - że odtąd już każdy ból sprawi przyjemność. Skutki uboczne postrzegać jako bonusy - jeżeli czegoś nas nauczyła gospodarka kapitalistyczna, to właśnie tego.

Zamieszkaliśmy u małżeństwa, które już przez to przeszło. Są bardzo szczęśliwi. Wprawdzie póki co nie mogą się już kochać - mają za małe mieszkanie. Ale przynajmniej zaczęli ze sobą rozmawiać - już znają swoje imiona.

Pojutrze operacja. Jestem bardzo podniecony, mentalnie w sensie. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze i nie będzie jak w czeskim kawale, kiedy lekarz zapytany jak poszła operacja, mówi: a to nie była sekcja? Właśnie dlatego nie wybraliśmy Pragi.