sobota, września 26, 2009

NORGES LOVER (26) There are nine million testicles in Brynseng

18 września zaczął się żydowski rok 5770, a 20 września skonczył się święty miesiąc Muzułmanów, Ramadan. W czasie tym Muzułmanin (pobożny - ale inny w przyrodzie nie występuje) musi m.in. pościć i być wstrzemięźliwym w czasie dnia. Używa sobie przed wschodem i po zachodzie słońca. Na szczęście dla niego, inaczej niz na antypodach, w ciągu tego miesiąca słońce wschodziło tu coraz później (od 4:14 do 5:22) i wcześniej zachodziło (20:55 - 19:28). Dzień był jednak wciąż dużo dłuższy w porównaniu z Arabią - Muzułmanom mieszkającym na Północy jest więc ciężej niz w kolebce ich religii.

Strefa czasowa i klimat to główne różnice między Północą a Południem. Wiekszość rożnicujących czynników antropogenicznych chyba już się zatarła. A to na przykład obrzezanie jako zabieg powszechny w USA, a to przenikające do nordyckiej świadomości pod progami kabin toaletowych wizerunki prącia. Kutasy tam malowane różnią się bowiem od tych, które znamy (z naszych malunków - sprecyzuję). Trzon i żołądź nie są poprowadzone jedną kreską, jak u nas, z wesołą prostopadłą kreseczką na końcu. Tam oba są wyraźnie oddzielone - z zagięciem na granicy ciała jamistego i gąbczastego, tak że żołądź wyróżnia się jak kielich tulipana. Do tego, jądra zwisają zawsze razem z jednej strony, a nie występują (co przecież wygląda dość komicznie) symetrycznie po bokach.

Ilekroć obcuję z tym widokiem, nie mogę oprzeć się wrażeniu, ze jestem w czymś wiecej niż publicznej toalecie. Ordynarny kibel staje się tu miejscem natchnionym sztuką Wschodu. Szczeniacki malunek zastępuje w nim ilustracja z Kamasutry. Nie dziw, że zacząłem szukać sanskryckiego przekładu Lubiewa Michała Witkowskiego:
Wszędzie wypisywała w toalecie swój numer komórki. W pociągach i na stacjach. Pisała: obciągam i daję obciągać. Albo: Ruf mich an! Ale zanim ta kampania reklamowa dała jakieś efekty, odłączyli jej telefon za niepłacenie rachunków. Później ten numer dostał się komuś innemu.*
Dla fanów 3D przygotowano w Oslo - jeszcze przed wojną - Park Vigelanda. Męskie członki można sobie do woli oglądać na wyrzeźbionych tam postaciach. Natomiast monument górujący nad parkiem to ludzkie ciała zlepione w prosty kształt, obelisk, symbol, który bez trudu można uznać za falliczny.

23 września minęła 70. rocznica śmierci Zygmunta Freuda, człowieka, który odkrył najprostszą teorię wszystkiego. Fizycy wprawdzie nie wierzą i wciąz szukają, ale trudno, by coś o nazwie teoria strun nie potwierdziło, że Freud miał rację. Tym bardziej, że zmarł śmiercią bogów (z przedawkowania leków, jak Elvis i Michael).


* Przypomina się, jak przed siedmiu laty zasiałem popłoch w jednej statecznej stołecznej rodzinie, anonimowo informując w sms-ie córkę nr 3, źe znalazłem jej numer telefonu w toalecie na dworcu w Bazylei.

czwartek, września 17, 2009

NORGES LOVER (25) Jens we can! Sofa. Sen.

I po wyborach. Właściwie wynik mieści się w granicach błędu statystycznego nie tylko w odniesieniu do sondaży, ale i poprzednich wyborów. Doszło do nieznacznych przetasowań. Komentatorzy zwracają uwagę, że chociaż partia robotnicza uzyskała lepszy wynik, to stało się to głównie kosztem partii socjalistycznej, łączny wynik prawicy jest za to lepszy niż poprzednio i wpisuje sie jako tako w europejski trend ostatnich lat. Ogólnie scena norweska uległa dalszej polaryzacji a tzw. centrum i wszelkie mniejsze partie uzyskały bardzo niski wynik.

Partie kanapowe nie zdążyły więc zastanowić się nad sensem słów premiera Norwegii Jensa Stoltenberga, który rzekł przed wyborami: "Naszym wrogiem nie są inne partie, naszym wrogiem jest kanapa!".

Nie zaprotestował także nikt ze szwedzkiej Ikei, chociaż tutejsze media doniosły właśnie o tym, jak koncern wymyśla transakcje pomiędzy własnymi firmami, by uniknąć podatków (były doradca szefa Ikei wydał książkę).

Przeciwko mediom zaprotestowała za to największa przegrana tych wyborów, partia, której przed rokiem sondaże dawały zwycięstwo. Fremskrittspartiet (partia postępu, jak łatwo zgadnąć, w tym kraju oczywiście - na odwrót - prawicowa) poparcie jednak szybko straciła. Partia ta przez wielu uznana jest za ksenofobiczną - wyborcy głosowali często przeciwko niej (taki tut. PiS). Oskarżone o lewicowość media, inaczej niż w Polsce, nie idą wcale w zaparte. Co ciekawe, w tym roku Aftenposten po raz pierwszy stwierdził, że nie będzie otwarcie agitował za prawicą (a jest z nią historycznie związany), a lewacki Dagsavisen w dniu wyborów na całej 1. stronie opublikował odezwę: głosujcie na Arbeiderpartiet! Tak, ciszy wyborczej tu nie było z założenia. To uczciwsze.

Wybory odbyły się w poniedziałek, 14.09, ale także w niedzielę 13.09 (wszystkim, którzy optuja za dwoma dniami wyborów w Polsce, warto polecić pomysł z dniem wolnym i roboczym). Wcześniej przez kilka tygodni można bylo głosować poza miejscem zamieszkania. Nie dziw, że frekwencja przekroczyła 70% (chociaż była niższa niż poprzednio).

To, że u rządów pozostanie ten sam premier, z tą samą koalicją, jest w Norwegii wydarzeniem bez precendensu w ciągu ostatnich 16 lat. Dość rzec, że III RP jeszcze nie odnotowała takiego przypadku (20 lat).


W ławach (nie kanapach) sejmowych zasiądzie 169 posłów, w podziale (co ciekawe i rzadkie na świecie) regionalnym. Ze statystyk dotyczących nowego układu: 51 (prawie 1/3) parlamentarzystów ma nazwiska kończące się na -sen. Są wśród nich wszyscy reprezentanci północnego regionu Finnmark (5 mandatów).

Udział kobiet w parlamencie Norwegii nieznacznie wzrósł z 37 do 39% (66 na 103 mężczyzn). Stawia to Norwegię na 8. miejscu w świecie, po Rwandzie (56,3%), Szwecji (47%), RPA (44,5%), Kubie (43,2%), Islandii (42,9%), Finlandii (41,5%) i Holandii (41,3%), a ciut przed Danią (38%) i Angolą (27,3%). Średnia dla całego świata to 18,3%.

Kobiety stanowią dokładnie połowę klubu partii robotniczej - 32 z 64 osób. To jest dopiero realizacja wyborczych obietnic! Kiedy partie obiecują parytety płci, mówią tylko o miejscach na listach. A tutaj mamy przecież równowagę w wyniku! Wymaga to pełnego porozumienia pomiędzy partią a jej elektoratem, takiego, jakie potrafili wymóc tylko bolszewicy.


Tych, którzy już łączą kropki, uspokajam. Nie, kanapa w norweskim nie jest rodzaju żeńskiego (en sofa). Walka z sofą nie jest więc w żaden sposób przejawem męskiego szowinizmu.

Kogo wiec tak naprawdę miał na myśli premier? Pewnie chłopaków z najbardziej coolowej firmy Norwegii. Firma werbuje w gazetach zdjęciem kilku luźno ubranych młodzieńców, z laptopami, siedzących na sofie. Wielkie hasło: "Pracuj w najbardziej cool firmie Norwegii" ma mały przypis: "Rezultat badań przeprowadzonych wśród chłopaków na sofie".

poniedziałek, września 14, 2009

NORGES LOVER (24) Gdzie dwóch się doi, tam trzeci grosz wciska

Zapytany o nadchodzącą płytę, mówi, że wydawca zaproponował, by tak zmiksować koncert w Dreźnie, żeby dało się go wydać. "No to tak zrobiliśmy" - stwierdza lapidarnie Jan Garbarek.

"Tak łatwo, ot tak, jak by chodziło o sprzedaż mleka w sklepie" - kwituje dziennikarz Dagens Næringsliv. Otóż, nie, nie, panie redaktorze!*. Sprzedaż mleka wcale nie jest taka łatwa, nawet w Norwegii, gdzie zajmują się nią (aż!) dwie firmy. Dokładnie wyjaśnia to inna gazeta, Aftenposten.

Większość udziałów w rynku wyrobów mleczarskich ma w Norwegii Tine. Konkurent, Q-Meieriene (Mleczarze Q) rozpoczął działalność w 2000 r. i zatrudnia w chwili obecnej 100 pracowników, mając 16-proc. udział w rynku.

Mleczarze Q skarżą się na praktyki monopolistyczne giganta Tine. I na to, że kopiuje ich rozwiązania, takie jak zakrętka na kartonie. Tine odpowiada, że w takim razie Q zgapiło pierwsze, bo przecież Tine wczesniej używało kartonu!

Normalnie czuć, że nowy parlament będzie coś musiał z tym zrobić. Powołać komisję śledczą. I ustalić, kto ma patent na DNA krowy. I dookreślić "inne produkty mleczarskie". Takie, jak jogurt, w którego rynku Tine ma 90% udziału. Aby go gonić, Q opatentowało islandzki przepis swojego nowego jogurtu. Aż dziw, że z taką nazwą jeszcze nie wpadli, by swoje produkty zaopatrywać w gadżety z filmów o Bondzie.


Malutcy niech się kłócą, wróćmy więc do wielkiego artysty. Jan Garbarek, zapytany o przepis na dobre życie, odpowiada:
- Jogurt?

Norsk.. urwa. Media są tendencyjne. Komisja śledcza potrzebna od zaraz.


Wasz Nor-jazz lover.

* Zwrot, ktory mi jakos ostatnio szczegolnie utkwil w pamieci.

NORGES LOVER (23) Bo nie zna życia, kto nie służył na zmywarce

Akcja rozgrywać się będzie na dwóch poziomach. Jednym jest podłoga sceny, drugim galeryjka, rodzaj balkoniku z poręczą. Oba poziomy połączone są schodkami...
S. Mrożek: Indyk.

No, może nie dokładnie, ale ten obraz od razu mi się skojarzył, jak zobaczyłem swoje nowe mieszkanie w Oslo. Obok dużego okna mam stopien i drzwi - wyjście na położony pół metra ponad podłogą taras. Taras to otwarta przestrzeń, ktorą dzielę z sąsiadami (bodajże 6 mieszkań w rzędzie). Dokładnie to, co w Norwegii podoba mi się najbardziej i czego brak uważam za wielki mankament polskiego budownictwa.

- Rób to, co lubisz, a nie będziesz musiał pracować - miał rzec Konfucjusz. - Nie będziesz miał też czasu wolnego - doda ktoś, komu przyszło żyć dzisiaj. Dlatego też zjawiłem się tutaj, by pochłaniać ksiażki i gazety w czasie, kiedy zupełnie nie zaprzątam sobie głowy pracą.

Osiołek Porfirion to fenomen: dzieli, mnoży, ryczy, mowi śmieszne wiersze i... pracuje.
K.I. Gałczynski: Teatrzyk Zielona Gęś.

W stołówce w 3 godziny obsłużyliśmy 500 osób. Podszedłem do tego wyniku sceptycznie, podejrzewając, że to wszystko byli nasi szefowie, chcący wywindować statystyki (no mam z tym doświadczenia...)

Skoro o statystykach stron internetowych: serwis ung.no (ung - młody). Po protestach przywrócono możliwość zadawania na niej pytań (wstrzymaną przez to, że ich liczba przerosła możliwości odpowiadających). Strona miała 100 tys. unikalnych odwiedzin na miesiąc. Od 2006, kiedy powstała, specjaliści udzielili odpowiedzi na 45 tys. pytań. Pytania dotyczące głównie dojrzewania i seksualności młodzieży, niektóre przezabawne. Na przykład 14-latka przed wyjściem na pierwszą imprezę pisze, że chce kupić piwo, ale wie, że sprzedadzą jej tylko bezalkoholowe. - Po czym mam je poznać? - pyta. - Po tym, że ci je sprzedadzą! Następna! - ja bym odpowiedział. No ale mnie tam nikt nie zatrudnił, ja co najwyżej mogę pozmywać po tych, którzy jej odpowiedzieli.

Zmywak, godz. 15:00.

Ktoś wyrywa mi z ręki garnek. Myślę sobie: „No to wtopa. Coś jednak robiłem nie tak. A przecież dawałem z siebie wszystko!“ - Zostaw! To jej robota. Ona pracuje do 16! My nie - mówi z uśmiechem Norweżka, wskazując rownie uśmiechniętą koleżankę.

Tu staję przed trudnym zadaniem wyjaśnienia polskiemu czytelnikowi, czym są płatne nadgodziny i prawa pracownicze. Zadanie tak karkołomne, że się go jednak nie podejmę.

CHÓR POLAKOW
Nasz piecyk cudem zreperowany,
lecz Osiołek Porfirion to gość podejrzany.
(biją Porfiriona)
K.I. Gałczynski: Teatrzyk Zielona Gęś.

Pożyteczne skutki kryzysu - z takiej nowomowy w światowej prasie drwi w sierpniu polska edycja Le Monde diplomatique. Oto np. Los Angeles Times pisze o studencie, który ma do spłacenia 50 tys. dolarów kredytu studenckiego. Zaczął odsłaniać okna zamiast palić swiatło - na co by przed kryzysem nie wpadł!

Kurtyna.

niedziela, września 06, 2009

NORGE - LOVER 2:2 Prawo drugiej wagi

Na lotnisku Prawo Drugiego Biurka objawia się w postaci Prawa Drugiej Wagi. Gdy przed niemal rokiem wracałem z Oslo, we dwóch przewieźliśmy 90 kg - bez dopłat! Teraz moja walizka miała 28 z dopuszczalnych 20 kg, co jednak po przepakowaniu i założeniu na siebie połowy szafy stopniało do 23 kg, za które już inna pani nie kazała mi płacić (tak wiem, mam szczęście, że nigdy nie leciałem Ryanairem).

Dziś Szerpowie są potrzebni chyba jeszcze bardziej w dotarciu na miejsce, niż podczas samej wyprawy. Potrzeba po prostu kogoś, kto nie tyle coś by poniósł, co po prostu zadeklarował jako swoje na pokładzie samolotu.

Zastanowiło mnie także, dlaczego ktoś musi dopłacać za nadbagaż, jeżeli pewnie spora część walizek waży znacznie mniej niż by mogła. Średnio więc pewnie i tak wychodzi, jak gdyby wszyscy mieli bagaże standardowej wagi. Być może należałoby wprowadzić dyscyplinujące opłaty za niedobagaż?

Albo dlaczego ja muszę płacić za nadbagaż, kiedy moja walizka przekroczy 20 kg, podczas gdy ktoś inny może być zwyczajnie 20 kg cięższy ode mnie, co daje mi z miejsca niesprawiedliwy handicap? Czuję się dyskryminowany i myślę, że limit wagi powinien być ustalany dla bagażu wraz z pasażerem (no i jak tu się dziwić, że narkotyki przemyca się w sobie, skoro w walizce wymagałyby dodatkowych opłat).

Jak się okazuje, linia Oslo-Szczecin to jedno z nielicznych polaczen Norwegian Air Shuttle, które w ostatnim roku potaniały (o 18%). Szczecin znalazł się w przednim otoczeniu Dubaju, Kanarów i Teneryfy. Przelot z Oslo do Warszawy podrożał natomiast o 62%.

Ja swoje wiem i rezerwując bilety zawsze pamiętam o świętym prawie Norwegów do drugiego biurka. Wymaga to jednak co najmniej drugiej potęgi w ilości kliknięć.

sobota, września 05, 2009

NORGE - LOVER 2:1 Prawo drugiego biurka

Kiedy w grudniu 2007 r. po raz pierwszy starałem się dowiedzieć, jak i za ile dotrzeć z lotniska do centrum Oslo, wszystko wyjasnił mi młody praktykant w punkcie IT. Jak się niebawem okazało, zupełnie błędnie (kwestie różnych przewoźników, zniżek studenckich, opłaty za przewóz roweru). Gdy już kupiłem bilet, mając trochę czasu do pociągu, pobiegłem czym prędzej do punktu IT, by chłopcu objaśnić, że się mylił. W trosce o interes innych podróżnych oraz dla porządku, który tak miłuję (co, jak wtedy jeszcze wierzyłem, czyni ze mnie pełnej krwi Skandynawa).

Chłopca już przy okienku nie było. Kiedy wyjaśniłem sprawę jego przełożonej, odpowiedziała: "E, to praktykant, on nie musi tego wiedzieć". Tak poznałem praktyczne działanie "Prawa drugiego biurka" (własność pojęcia Magdalena W., Oslo), na którym zasadza się funkcjonowanie obywatela w Norwegii: jeśli czegoś nie uda ci się załatwić, idź do drugiego biurka, a tam to dostaniesz.


Kogoś, kto wyląduje na lotnisku Gardermoen, zastanowi, czy zawsze jest zamglone. Pewnie to pierwsze wrażenie, które Norwegia musi, po prostu musi wywołać w przybyszach. Musi być na to jakiś dekret. Tym bardziej, że miejsce to wybrano w latach 80. z dwóch alternatyw. Inne miejsce doradzali specjaliści od klimatu - prawie nigdy się tam nie chmurzy, a budowa lotniska wiązałaby się tylko z wycinką lasu, a nie z przesiedleniami (co jak wiadomo kosztuje).

Od tego czasu powstały (zupełnie nie wiadomo, po co) dwa nowe mniejsze lotniska cywilne po obu stronach fiordu, ale to położone na północy, w głębi lądu, Gardermoen wiedzie prym jako OSL. A z jego wyborem wiąże się tajemnica zabójstwa politycznego, mającego obciążać rządząca wtedy i dziś w Norwegii Partię Pracy (czy dokładniej właściwie: Robotniczą). W niewyjaśnionych okolicznościach główny specjalista wypadł z hotelu w Kopenhadze, a jego raport doradzający inne miejsce zniknął na zawsze (czy jak by to pewnie ujął tutejszy pastor: trafił na biurko Wszechmogącego).

Po partii rządzącej to spłynęło. Partia ta to w ogóle fenomen, jak na polskie warunki. Zasiedliła najbardziej ponury gmach przy głównym rynku. A myślałby kto, że takie rzeczy to tylko w erze... Stalina (pomyślmy, co by to było, gdyby tak w Polsce zrobił PiS...). Nie dziw więc, że z podobnym luzem Norwegowie podeszli do sprawy domniemanego zabójstwa politycznego i Arbeiderpartiet ma najwyższe notowania w sondażach przed nadchodzącymi za parę dni wyborami do parlamentu.

piątek, września 04, 2009

NORGE - LOVER 2:0 (trener Piechniczek kontroluje grę)

Dzień przed wylotem do Oslo otrzymałem maila z informacją:

Szanowni Państwo,

Informujemy, że okres rejestracji domeny morzeprzygody.pl został przedłużony.


Pięć lat temu kupiłem tę domenę przygotowując się do przetargu w Urzędzie Marszałkowskim ("Morze Przygody" to hasło promocyjne Województwa Zachodniopomorskiego). Przetarg przegrałem cenowo, domena została. Kiedy zacząłem tu publikować radosne doniesienia z podróży, czytali nawet urzędnicy w Marszałkowskim. Niestety, potem nastała era Pudelka.

Postanowiłem jednak nie ustawać w walce o udziały w rynku internetowych błaznów.

Dałem więc Norwegii drugą szansę (jak by to ujął trener Piechniczek po stracie kolejnego gola).

wtorek, września 01, 2009

NORG-EX LOVER (19) Kisses from Miles Away

Odc. 8. piątej serii "Seksu w Wielkim Mieście". Carrie określa towarzyszące zauroczeniom uczucie w brzuchu mianem "Zsa zsa zsu". I ja poznałem to uczucie, ilekroć dostrzegałem na ulicach Oslo polską rejestrację ZS. Nie dziw więc, że wreszcie wróciłem do Szczecina.

Następne doniesienia miały być z cieplejszych klimatów. Myślałem o światowej stolicy puree - Pireusie. Nic z tego jednak. Wszystkie drogi okazały się prowadzić do Oslo; uznanego przez wielu jego mieszkańców za najlepsze miasto świata. Czy oni nie mają telewizorów, internetu, ksztyny wyobraźni? - myślałem wówczas. To miasto musi jednak coś mieć w sobie, skoro do niego wracam (pewnie przyciąga looserów).


Za co lubię Norwegię? Napiszę, jak tylko otrzymam aktualną ściągę z urzędu imigracyjnego. O fladze Norwegii już pisałem. Podoba mi się także, rzecz jasna, ciesząca się uznaniem na całym świecie norweska scena deathmetalowa (im jedynym jestem skłonny uwierzyć, że są potomkami Wikingów). No i cenię Josteina Gaardera za książkę pt. "Świat Zoofilii", z której czerpałem inspirację w moim najdłuższym związku w życiu (z kotem).

Z chęcią też wyczytałem w ubiegłym roku o targach "Elektrofil" i tym razem obiecuję sobie elektryzujący coming out. W tym roku wybiorę się na te targi z lodówką. Pora wyjść z nią na powierzchnię i spotkać podobnych ludzi. Najpierw jednak trzeba spotkać lodówkę. A to stanie się 5 września.

Norwa - najtrudniejsza z moich ex, zdecydowanie. By ująć to słowami mojego urologa: "trafiła nerka na kamień". I pierwsza, do której - uwaga - wracam!

Tylko żeby nie okazało się, że jestem tym Milesem A. z pieśni Madonny:

I always love you more...

MILES AWAY