środa, sierpnia 25, 2010

NORGES LOVER (67) Leeloo Oslo Multipass!

Wielu mnie pyta, dlaczego akurat Norwegia. Na to odpowiedż znają tylko wybrani (a właściwie wybrane - dane osobiste znane autorom). Poza tym, wiadomo, w Argentynie bym tyle nie zarobił - chociaż jest to podobno jedyny kraj na świecie, który w konstytucji zachęca wszystkich Ziemian do przybycia i podjęcia pracy. Tak mówił Gustavo - żywy przykład na nieżyciowość tego zapisu. Sam wyjechał z kraju i roznosi gazety w Oslo. I ja więc przedłożyłem mieć nad być (tym bardziej, że gombrowiczowskie). Na pewno musiał to być kraj z kotem w herbie (nan wypadek, gdybym zechciał zostać i mieć ich paszport). To zawęziło krąg zainteresowań do Finlandii, Anglii, Belgii, Holandii i Norwegii, kilku landów Niemiec - przynajmniej jeśli chodzi o Europę (bo przecież taki Tybet to ma nawet dwa kotki!)

Obywatelstwo Norwegii wymaga 7-letniego pobytu. Kiedy więc nie udało mi się tu oddać krwi, ze względu na brak norweskiej legitymacji, załamałem ręce. Okazało się jednak, że nie musi to być wcale paszport, a dowodów tu i tak nie mają. Wystarczy poprosić w banku o taką kartę płatniczą, której rewers pełni honory dowodu tożsamości. Nad paskiem magnetycznym widnieje imię, nazwisko, podpis, zdjęcie oraz numery: konta, osobisty i kontrolny.

Jeszcze tego samego dnia złożyłem wniosek w banku, gdzie zrobiono mi od razu zdjęcie - i po dwóch dniach miałem już w skrzynce własną taką kartę VISA - dowód tożsamości. U innych widziałem ją już wcześniej. Kiedy stoję na kasie i klient prosi o przesłanie faktury do późniejszego opłacenia, muszę go wylegitymować. Czasem pokazują prawo jazdy, lecz przeważnie taką właśnie kartę, z której spisuję imię nazwisko i numer kontrolny.

Numer zaś osobisty to taki tutejszy PESEL (zawiera też datę urodzenia, stąd nazwa „numer urodzenia“). Przezeń kojarzą obywatela wszystkie urzędy. System wygląda jak nasz niedoszły PESEL2: właściwie wystarczy kontakt z jednym urzędem. Zmiana adresu zameldowania na poczcie prowadzi do uzupełnienia wpisów na policji, w urzędzie skarbowym, urzędach migracyjnych i bankach, które łączą się z bazami urzędu skarbowego bodaj raz na tydzień. Samo założenie konta nie jest możliwe bez numeru urodzenia, który dostaje się z urzędu skarbowego po zarejestrowaniu na policji. Nawet jeżeli sprawy meldunkowe załatwiane są w osobnych okienkach, to te okienka ze sobą sąsiadują.

Opisuję to tak dokładnie ze szczególnym okrucieństwem wobec wszystkich tych, którzy uznali, że w Polsce nie da się wprowadzić „jednego okienka“.

Inna rzecz w Polsce zupełnie nie do pomyślenia: to, kto jakie podatki płaci, jest jawne (!). Można wyszukać sobie dowolne nazwisko na listach. Musiałem więc zdławić oburzenie, kiedy dzwoniąc na infolinię podatkową uzyskałem pełną informację o tym, ile dostanę zwrotu - bez jakiejkolwiek uprzedniej identyfikacji, że jestem tym, za kogo się podaję.

Wciąż nie wychodzę za to z podziwu, jak potraktował mnie system, kiedy oczekiwałem na wolnego konsultanta. Najpierw usłyszałem, że wszyscy są zajęci. W Polsce powtórzono by to jeszcze akurat tyle razy, ile trzeba, abym rzucił słuchawką. Tu natomiast dowiedziałem się, który jestem w kolejce. Aż padła sugestia, że mogę się rozłączyć, a system oddzwoni do mnie, jak tylko nadejdzie moja pora (!).

Mogłem więc odłożyć słuchawkę i zachowawszy miejsce w kolejce, spokojnie czekać na telefon, w tym czasie np. pisząc kolejnego Norgesa, stojąc na kasie (o tym będzie), pijąc kawę (o tym także), czy przytulając mężczyznę... (tak! I o tym).