'I shall begin at the beginning,' said the DHC, and the more zealous students recorded his intention in their note-books: Begin at the begining.Moim pierwszym wykładem w życiu był w 1997 r. Islamski fundamentalizm prof. Wernera Schiffauera. Po godzinie ze zdziwieniem zauważyliśmy, że wykładowca w ogóle nie wspomina o Iranie. Jedna studentka, swieża jak ja, wstała więc i zapytała, że jak to tak!? Prof. Schiffauer odparł, że Iran się nie liczy, a centrum islamskiego fundamentalizmu znajduje się tu, w Niemczech i o tym nas będzie uczył. Dziewczyna zbulwersowana nie pojawiła się już nigdy na wykładzie. Cztery lata później stałem w wielkopowierzchniowym sklepie RTV, wpatrując się w zwielokrotniony obraz płonących wież World Trade Center. Spisek okazał się mieć korzenie w Niemczech - tak jak mówił wykładowca. (A dziewczyna? Pewnie nigdy niczego się nie nauczyła i ma dziś pod sobą cały departament w Brukseli).
Aldous Huxley: Brave New World (1932)
Prof. Schiffauer był nie tylko moim pierwszym wykładowcą, ale też dziekanem. Przyszło mi się raz z nim spotkać w przezabawnych okolicznościach urzędowych, tj. wylądowałem na dywaniku.
W pewnym letnim semestrze uczęszczałem na ciekawe zajęcia o filmach Davida Lyncha. Tzn. ciekawy był temat, ale podejście prowadzącej już mniej: w każdej dyskusji nie dopuszczała innej interpretacji niż jej własna. Nieważne, że sam mistrz Lynch nie potrafił nigdy odpowiedzieć, o co mu chodziło... Nie wiedział, bo nigdy nie zapytał pani doktor nomen omen Diekmann, która szczególnie interesowała się psychoanalizą (acz powinno być raczej odwrotnie...)
Pewnego dnia, gdy nadesłałem jej w mailu kolejne spóźnione zadanie domowe, odpisała, że dość już tego: mam już nie przychodzić na zajęcia (na które też notorycznie się spóźniałem). Odparłem czym prędzej, że wyszła mi tą propozycją naprzeciw, bo odczuwałem pewien dyskomfort w związku z jej nieznoszącymi sprzeciwu interpetacjami. - Zrywałem się jednak z łóżka na 9 rano tylko po to, by Panią zobaczyć - zakończyłem (całkiem szczerze).
I tak po kilku tygodniach otrzymałem wezwanie do gabinetu dziekana. Prof. Schiffauer pouczył mnie, że są pewne granice, których przekraczać nie wypada, nawet w słowach, i jedną z nich jest ta pomiędzy studentami a ciałem pedagogicznym. Kiedy mi to objaśniał, czułem, że wypełnia swój obowiązek bez przekonania: w końcu nigdy nie udało mi się do niego dopchać przez wianuszek studentek oczarowanych jego aparycją i śpiewnym akcentem. Zapewniwszy go, że zrozumiałem pouczenie, zapytałem, czy w takim razie odradza mi także wysłanie pani Diekmann kwiatów w geście przeprosin? - Na litość boską, proszę tego nie robić! - zakrzyknął przerażony. I dobrze, bo co bym miał napisać na bileciku? Idealne byłoby „You've got a Pussy I have a Dick, So what's the problem? Let's do it quick“, no, ale tego hitu Rammsteina jeszcze wtedy nie było.