niedziela, kwietnia 20, 2014

NORGES LOVER (85) Filety z byłych (the X-Files)

Kiedy się w mieście nie jest, a bywa, spotkanie kogoś znajomego na ulicy urasta do rangi wydarzenia... Przynajmniej dla mnie, bo oni przeważnie nie wiedzieli nawet, że wyjeżdżałem.

Idę przez cmentarz Naszego Zbawiciela, zanurzony w myślach, wspominając pierwsze trasy, które robiłem obok. Wózkiem gazet jeździłem na skróty przez ten cmentarz, podczas gdy Emile z Jamajki dzielnie okrążał go za płotem (Ale tam są duchy zmarłych, men!). I teraz nagle ktoś chwyta mnie za rękę... "Wergeland, Ibsen, Munch?" - przebiegam w myślach spis tutejszych lokatorów. A to Magda, która przyjmowała mnie do pracy w Adecco. Dziś okazuje się należeć do tej masy zombie snujących się przez ten cmentarz do pracy i z powrotem.

Gdy przed sześciu laty spotkałem ją po raz pierwszy, domagając się pracy, mówię: "Ależ ja muszę koniecznie, bo w Polsce mieszkanie, kredyty..." (pominąłem już niezbywalną namiętność do cygar). Na co usłyszałem odpowiedź, że są bardziej potrzebujący ode mnie, którzy przybyli tu z rodzinami, a wlaściwie tymi z nich, których nie wymordowano... Ostatecznie jednak Magda wysłała mnie do pracy jako kelner, kiedy raz potrzebowała z setki luda na raut w ratuszu, i wkrótce też jako pierwsza dała mi pracę w sklepie. Po niej miałem w Adecco jeszcze kilka udanych opiekunek - dobrą passę przerwał dopiero facet... Wtedy na własnej skórze przekonałem się, jak to jest, kiedy on nie zadzwoni. I po raz kolejny doświadczyłem sformułowanego przez Magdę właśnie Prawa drugiego biurka.

Czasem pójdę sobie więc do sklepu ot tak, podotykać. Regały stoją jak stały, towary też w tych samych miejscach... Te same mundurki pracowników... i nawet jakby ta sama perełka sklepu, Turczynka o ślicznych ciemnych oczkach. Nie może być, to nie ten sklep, tylko tej samej sieci w zupełnie innej części miasta, a do tego, jak pisałem, nastało już nowe pokolenie ekspedientek. O niej już dawno mówiono mi, że pracuje teraz w liniach lotniczych. A jednak - to Aişe. Okazuje się, że z tą inną pracą to prawda, ale studiowała na pielęgniarkę i wkrótce podejmie pracę w zawodzie. Teraz więc tylko tak przejściowo znów pracuje w sklepie. Jeszcze się spotkamy, myślę sobie, w końcu każdy czterdziestolatek musi mieć swoją kobietę pracującą...
- Pamiętasz Hiszama - mówi.
- Tego, co kradł?
- Tak, jego. Wyobraź sobie, że aplikował tu do pracy w sklepie!
Chichot.
Mnie jakoś mniej do śmiechu. Czuję, że z nim spotkam się jeszcze kiedyś tym pewniej...

Kradzież i bezczelność to dwie strony tej samej monety. Dobry przykład to bezczelna kradzież wymarzonego imienia dla dziecka; potrafi wściec nawet najgrzeczniejsze panie - co pamiętamy po reakcji Charlotte z Seksu w wielkim mieście. Miałem taki plan, by w któryś prima aprilis obwieścić światu narodziny córki o wymarzonym imieniu byłej... Ta jednak nie przyjmuje mojego zaproszenia na fejsie - widać zna mnie tak dobrze, że plan przejrzała. Starogermańska Ida powoli traci tu tymczasem na popularności, po złotym wieku lat 90., gdy niemal bez przerwy była pierwszym imieniem żeńskim nadawanym w Norwegii. Przypomniało mi się to, gdym poszedł w Oslo na film zatytułowany właśnie tym imieniem... I nareszcie zrozumiałem tu w kinie wszystko, co mówili!