poniedziałek, listopada 05, 2012

Nad Niemenem, 10

Długo nie pisałem, bo uczyłem się do egzaminu z fizyki kwantowej. Właściwie to się nie uczyłem, ale w świecie kwantów to na jedno wychodzi. Nie zdałem, ale właściwie to jakbym zdał (patrz wyżej). Przypomniałem sobie o tym blogu, gdy na egzaminie nie wyskrobałem "ani Me..., ani Nieme..., ani kukuryku".

W tym roku znów trafiłem nad Men, tym razem we dwoje: ja i Jerzy K. Piszę dwoje, bo płci towarzysza nie poznałem. Kiedy tak wiozłem Jerzy K. w tym pudełku, przypomniał mi się kot Schrödingera. Ten, co to niby żyje łamane przez nie żyje - co okazuje się dopiero po otwarciu pudełka (o nim to Nosowska śpiewała: "Gdybyś był, a nie bywał..."). Widocznie to Jerzy K. Schrödingera - stwierdzam, w pudełku wioząc jego łamane przez ją do kliniki dla gatunku apus apus. Dotarcie do Frankfurtu zajmuje mi dłużej niż zwykle, bo przysnąwszy, za późno dobiegam do drzwi w Hannoverze. W ten sposób wysiadam dopiero w Kolonii, skąd odruchowo wysyłam telegram: "Kochani rodzice! Przyślijcie pieniądze".

Ale to było, jak to kolonia, latem. Nastała jesień, pieniądze się skończyły, wyszedł Windows 8 - słowem, wszystko się zj... Jerzy K. trafił w dobre ręce (na zdjęciu), z których wyfrunął do RPA (na Google Maps). Ja zaś otwieram i zamykam indeks, i otwieram, i ndeks, aż ujrzę wreszcie upragnione zaliczenie. Niestety, wychodzi na to, że żeby mieć taki cwany indeks, trzeba się nazywać Schrödinger.

Ciekawe, czy Schrödinger miał żonę (czy raczej, znając go: miewał). A jeśli tak, to czy ją zdradził (czy raczej, no jasne: zdradzał). "Kochanie, to nie tak jak myślisz! Zamknij drzwi i wejdź jeszcze raz" - po czym kicia posłusznie znikała. Taki myk jak z Houllebecqa dopełniłby doskonale galerii typów we francuskim filmie "Niewierni". Filmu, którego trailer, co tam trailer, plakat, a zresztą, już sam przecież tytuł, dawały wyraźnie do zrozumienia, o co chodzi. A jednak znalazły się w Szczecinie nauczycielki, które po kilku minutach w popłochu wyprowadziły klasę, grzmiąc, że "to nie jest żadna komedia romantyczna!". Może to były fizyczki, wierzące w schrödingerowskie: nie łamane przez wierni?

W każdym razie pomysł z dwoma Frankfurtami też jakby ze Schrödingera. Raz nad Menem, a raz nad nie. Tylko pudełko, rzecz jasna, większe niż dla kota (no, to też zależy jaki kot).