sobota, kwietnia 05, 2008

NORGES LOVER (6) Into the Wilde, Oscar Wilde

Będzie o seksie - nie po raz pierwszy, ale po raz pierwszy ostrzegam (wiek ma swoje prawa). Po prostu numer odcinka zobowiązuje. Podobnie jak sąsiedzi ze wschodu, tak i Norwegowie nazywają szóstkę bezpruderyjnie "seks". Z tego powodu wolę nie iść tu do skautów, no bo co, jak mnie przydzielą do jakiejś szóstki zuchowej?

Zrozumiałem za to właściwy sens słów piosenki Stonesów. Napisane zostały niechybnie podczas tournee po Norwegii. Mick śpiewa "Sex Drive... driving me mad" - musiał mieć na myśli autostradę E6. Przebiega niedaleko mojego domu, a biedni chłopcy mieszkali pewnie gdzieś u wylotu tunelu. Jak tylko opublikuję to odkrycie w "Journal of The Rolling Stones", kawałek ten powinien zniknąć z listy zakazanych do grania na koncertach w Chinach.

Dostałem kartę Kinosonen, na którą są zniżki do kina. Klub nazywa się "Klubben for Filmelskere og Andre Elskere". "Elskere" to kochający, wychodzi więc niezbicie, że zostałem członkiem "Klubu Miłośników Filmów i Kochających Inaczej"! Szybki racjonalny rachunek zmusił mnie do pozostania w klubie. Wystarczy, że wpiszę go sobie do CV, a już będą musieli mnie przyjąć do każdej pracy - żeby nie być posądzonymi o dyskryminację.

Być może każde tutejsze stowarzyszenie ma dodany ten drugi człon, żeby nie dyskryminować homoseksualistów? Ciekawe, czy istnieje Norweski Związek Harcerstwa i Homoseksualizmu albo stowarzyszenie Biała Rasa i Pedały (no, chyba że któreś z norges lover powiada, iż rasiści powinni sobie dodać człon "i Afronordycy").

Myśląc nad tym dłużej, przyznałem temu rozwiązaniu rację. No bo niby dlaczego ktoś (a w szczególności homoseksualista) ma być dyskryminowany tylko dlatego, że nie lubi kina? Skoro światły świat wydał walkę wrodzonym ograniczeniom, to także ktoś, kto urodził się jako nielubiący kina, powinien mieć prawo przystąpienia do klubu jego miłośników. I móc chodzić do niego z dziećmi.

Co najmniej 20 homoseksualistów z Oslo skorzystało z oferty amerykańskich kobiet rodzących dzieci - napisała moja popołudniówka. Istny czar par.

Nie jestem homofobem, choć nie jestem też jego przeciwieństwem w rozumieniu "Your Gay Friend" Robbiego Williamsa. Norwegowie rozumują niestety podobnie jak Robercik, nazywając homoseksualistę "homofil". W świecie, w którym z jednej strony są homofile, a z drugiej homofoby, nie mogę odnaleźć swojego miejsca, jako przeciwieństwo jednych i drugich zarazem. Klasyczna logika poprawności politycznej wylała mnie z kąpielą. Nie szkodzi, jeśli brali ją dwaj mężczyźni, no ale dwie kobiety - to już co innego...

Trzeba za to przyznać, że profilaktyka chorób wenerycznych zaczyna się tu wcześnie, bo już przy nauce liczenia. Każde norweskie dziecko wie, że następstwem seksu jest... syv.


Żegnam się staropolskim "pal seks" i biegnę złapać "siódemkę"