sobota, listopada 21, 2009

NORGES LOVER (34) Tet a tett

Hey! Sorki za mało bloziowania, ale byłem kind of zajęty. No ale teraz dostałem swą ulubioną szminkę, czyli Glo Minerals! (...) Najtańsze szminki Glo Minerals dostaniecie w Makestyle.

Postanowiłem skopiować fragment najpopularniejszego bloga w Norwegii, bo chociaż jak dowodzi eksperyment z lizakami, czyta mnie wielu, to jednak chyba jeszcze daleko mi do 60 tys. unikalnych użytkowników każdego dnia. A autorka bloga, 14-letnia Emilka alias Voe, z szybkością klepania na klawiaturze kreuje w tym kraju trendy wśród małolat. Nie dziw więc, że (ustanowiony niedawno) światowy rekord Guinnessa w szybkości napisania sms-a należy także do pewnej młodej Norweżki.

A właśnie obchodzono tu Dzień Refleksu. Dokładnie, 15 pazdziernika (no, to najwyraźniej nie jest mój dzień). Jak podaje strona blisett.no, kierowca jadący z prędkością 50 km/h ma 2 sekundy by zahamować przed pieszym na drodze - ale 10 sekund, jeżeli pieszy ma światełko odblaskowe (czyli właśnie to, co tu się zowie 'refleksem').

Och, jakiż to zacofany i ciemny lud, ci Norwegowie! Obchodzić dzień odblasków i jeździć na rowerach w odblaskowych kamizelkach, które przecież, jak wiedzą oświeceni mężowie z Polski, są niczym innym jak "amuletem" czy "talizmanem". Tako rzecze bowiem guru polskich zielonych i rowerzystów, Aleksander Buczyński: http://www.zm.org.pl/?a=zdarzenia_rowerowe_2004_6.

Zielone Mazowsze okazuje się mieć wcale nie takie zielone pojęcie o propagandzie. Ciekawe, czy już doszli do wniosku, że jazda na światłach za dnia jest głupotą, bo przecież jest jasno.

Panu Buczyńskiemu proponuję przyznać nagrodę Antynobla i może też by się wybrał po jej odbiór do Oslo i popatrzył, jak dorośli poważni ludzie obwieszają się "amuletami" w stolicy najbogatszego kraju świata (tak, wiem, to może być szpan!) Najlepiej gdyby przyjechał już za trzy tygodnie, kiedy Nobla będzie odbierał Barack Obama. Niech ludzie zagłosują nogami, kto ciekawszy. To wcale nie głupi pomysł. Dzisiaj Pokojowe Centrum Nobla mieści się w dawnym dworcu zachodnim, podczas gdy niegdysiejszy wschodni dworzec funkcjonuje jako główna stacja kolejowa miasta. Ale gdyby tak nieco przesunąć dworzec (przebudowa i tak jest już zaplanowana) i w dawnej, u nas by się rzekło, galicyjskiej hali, utworzyć bliźniacze centrum do noblowskiego - obie hale otrzymałyby znowu swój pierwotny związek. Zachód - wschód, Nobel - Antynobel. Do przemyślenia.

Jakkolwiek widzenie podwójnie akurat z bezpieczeństwem na drodze się nie kojarzy, to kończące się podwójnym 't' hasło akcji "Bli sett" oznacza "bądź widoczny". Przypomina mi nazwę jednej z ulubionych dzielnic Oslo. Tyle że Bislet pisze sie przez jedno 't'... pzynajmniej oficjalnie. W rzeczywistości bywa z tym jednak różnie. I tak, na stadionie czytamy "Bislett stadion" - może dlatego, ze to jego druga wersja, po niedawnej renowacji? Ale także w tramwaju przeczytamy nazwę przystanku: Bislett (przystanki, trzeba przyznać, też są tu nowoczesne). Liczne sklepy i kebaby w okolicy wybierają już jednak jedną z opcji. Może w tych zakończonych podwójnym 't' trzeba płacić podwójnie?

W norweskim końcówka 'et' jest szczególnie częsta - oznacza określony rodzaj nijaki danego rzeczownika, zastępując rodzajnik 'ett' występujący przed nim. Mamy więc albo 'ett palle', albo 'pallet' (gdzie w wymowie 't' i tak jest właściwie nieme). Piekarnia - (ett) bakeri albo bakeriet. Podwójne litery to tutaj częstość, dla mnie zaś nierzadko powód konsternacji. Kiedy czytam np. "skateboard", zanim zrozumiem, że chodzi o deskorolkę, pomyślę o (wiadomo, bliższa ciału koszula) podatku. Tyle że podatek pisze się przez dwa 't' właśnie: "skatte".

A może tu się płaci podatek od liter? Żaden tam liniowy - literowy. Bo że z wierszówki więcej się wyciągnie, to pewne. Ale i tak wizualnie, po prostu na oko, podwójne litery prezentują się bardzo elegancko.
Nareszcie przy jakiejś bramie zobaczył małą skromną tabliczkę: "Pierwszorzędny zakład krawiecki M. Dogg". - Przynajmniej jakieś ludzkie nazwisko - mruknął - tyle że dziwnie pisane. Kto wie zresztą, może to nawet i ładnie brzmi? - zaczął się zastanawiać. - Bądż co bądż, takie dwa 'g' na końcu wyglądają wytwornie. Gdyby tak sobie dodać gdzieś jakąś literę? Na przykład Ferdynandd, albo Ferrdynand, albo Feerdynand? Hm, albo Fferdynand. Albo Ferddynand, albo Ferdyynand, albo Ferdynnand, albo Ferdynaand, albo Ferdynannd, albo całkiem po prostu Ffeerrddyynnaanndd? Trzeba by to kiedyś wypróbować na papierze - postanowił Ferdynand. - Zobaczymy, jak to wygląda napisane. Bez tego nie można nic postanowić, jak będę miał chwilę wolnego czasu, to się tym zajmę.
Ludwik Jerzy Kern: Ferdynand Wspaniały

Teraz nikt już nie posądzi mnie o literówkę, kiedy podam adres bloga Emilki: voe.blogg.no. Pomyśleć tylko, 60 tysięcy unikalnych norweskich małolat, które trzeba przekonać, że "Mietek Fogg to był równy gość!".