Wybrałem go, bo ma uroczą uśmiechniętą wiewiórkę na opakowaniu - no, zwierzątko fajne - i do tego okazał się najtańszy z lepszych papierów. Nietrudno więc sobie wyobrazić, co się stanie, kiedy przecenić go o połowę w jednym z większych marketów miasta. No właśnie. I to wtedy dostałem telefon (Atomówki widocznie boją się wiewiórek).
Kiedy przyszedłem, mieli ze 20 palet w magazynie. Władca Pierścieni niech sie zarumieni - jakie z tego powstawały wieże... I tak przez 5 godzin dokładałem towaru, aż go zabrakło. Okazało się, że przy papierze z wiewiórką Serlą wcale nie trzeba wiele uwagi, bo znakomicie wygląda nawet do góry nogami. W końcu to takie zwierzątko, co śmiga po gałęziach. Nie dziw, że papier nazywa się ACROBAT.
Za to z owieczkami tak się już nie da, i pewnie dlatego papier Lambi tego samego producenta jest droższy. Nie dało się także uciec od ich oskarżającego wzroku, którym raczą każdego amatora jagnięciny. A zostałem otoczony owieczkami, kiedy wiórki się rozeszły (wiadomo, to-to nie wysiedzi na miejscu). Wpatrzony tak w owcze mordki wyobrażałem sobie, że na jednej kupie układam wszystkie swoje owieczki z różnych portów... Olaboga!
Na szczęście rzeczywistość nie dawała mi odpłynąć i musiałem wciąż odpowiadać na nerwowe pytania klientów. - A gdzie jest ten tańszy papier? - A ile paczek może kupić jeden klient? - A ile kosztuje?
Udzielając odpowiedzi na ostatnie, poczułem się jak Chef zapytany w 7 odc. 5 serii South Parku o właściwy wiek inicjacji seksualnej:
- 17.
- 17, ale jeśli jesteś zakochany?
- Nie, po prostu 17.
- Ale co jeśli nie jesteś na to gotowy?
- 17 lat i jesteś gotowy.
Tyle że ja akurat mówiłem: 14,90.