piątek, marca 29, 2013

NORGES LOVER (76) Judasz i Eukariota

Widzieliście mecz? Nie do wiary, jaki blamaż! I to z kim, z Albanią? Z Albionem - to co innego! Gdy Wilhelm Zdobywca najechał Anglię, wyzwolił ją z rąk duńskich, osłabionych najazdem Norwegów. Czytam historię średniowiecznej Anglii. Autorka Rebecca Gablé konstatuje, że tylko przez wcześniejszą śmierć Wilhelma Zdobywcy Francja nazywa się dziś Francja, a nie Normandia Południowa. A nordmann po norwesku ("d" jest nieme) to Norweg. Ówczesne przepychanki na Wyspach to były po prostu derby Wikingów. W zasadzie cała Europa to tak jakby Skandynawia Podzwrotnikowa, wystarczy wspomnieć Sycylię. I na moją pomorską ziemię życie niczym meteor z kosmosu przyniosły duńskie najazdy. Potem jednak przyszli Niemcy, a ci, jak zauważył Nietzsche, "gdziekolwiek nie sięgną, tam niszczą cywilizację". No i wreszcie Polacy przepędzeni z Zaporoża, gdzie pierwsze dynastie także założyć mieli Wikingowie. Last but not least najsłynniejszy polski dziejopis ma na imię... Norman.

Wpadam w zadumę. Co, jeśli rację miał jednak lekko kopnięty kolega z kolonii, który jedną ze stron w grze North&South nazywał "Nowergowie"? Już nie takie rzeczy mnie zaskakiwały. Gdy okazywało się na przykład, że Agnus Dei to nie duet gitarzysty AC/DC i wokalisty Rainbow. Albo że kaponiera to wcale nie brazylijski taniec - sztuka walki. W Oslo podobną przygodę miałem z Jordanem. Firma Jordan to potentat w dziedzinie środków czystości - ścierki, szmatki, szczotki, szczoteczki do zębów, w których układaniu jestem zdaniem zewnętrznych ekspertów najlepszy. Któregoś razu uśmiałem się do bólu, przeczytawszy hasło: "Jordan vet hvordan", czyli "Jordan wie jak". Żeby się zrymowało, trzeba to bowiem wymówić z norweska: "jurdan wet wórdan". Uznałem to za komiczne i zastanowiłem się, czy właściciele firmy wiedzą, że w Norwegii tak się wymawia jej nazwę. (Przy okazji, jord to ziemia, jak Erde w niemieckim, zarówno jako glob, jak i uprawa roli; podobnie więc: orzechy ziemne, gaz ziemny czy "jagody ziemne", tj. truskawki w obu językach).

Jak można się spodziewać, wnikliwa kwerenda przyniosła wynik zaskakujący: Jordan to firma z dziada pradziada norweska! Moje dotychczasowe podejście to więc tak, jakby polskie ogródki jordanowskie przypisywać Michaelowi Jordanowi z NBA. Na polskim rynku jeszcze ich wyrobów nie widziałem, ale kto wie. Ostatnio jest tu (Polska) coraz więcej rzeczy stąd (Norwegia). Światowych potentatów norweski rynek nie kręci, za to tradycja Wikingów zobowiązuje. I tak, norweski okazał się producent odzieży na jachty Regatta - którą dotąd bardzo lubiłem, ale po cichu, "bo włoska". Teraz mogę ich już nosić z podniesionym kapturem! Podobnie jak swix, przez telewidzów kojarzony pewnie ze Szwajcarią, a funkcjonujący z Lillehammer. I odwrotnie odlo, które lubię za budzącą skojarzenia nazwę - jest szwajcarskie. W Polsce pojawiły się już przed laty ryby w puszkach firmy King Oscar, co jednak jest o tyle ciekawym przedsięwzięciem Norwegów, że Oskar był królem Szwecji, a ich okupantem. W Polsce podobna firma musiałaby się nazywać Car Mikołaj... Czy byłyby to "bez serc, bez ucha, to szkieletów ryby"? прия́тного аппети́та!