czwartek, listopada 05, 2015

NORGES LOVER (101) Ukryty tygrys przyczajony snob

Nosiłem gazety obok miejsca, gdzie mieszkał Knut Hamsun! Dziwnym nie jest, skoro w ciągu 15 lat zmienił je około pięćdziesięciu razy.

"Było to w czasach mego głodowania i włóczęgi po Chrystianii, owym mieście, które każdego musi naznaczyć swym piętnem…" rozpoczyna się «Głód», i w podobnym tonie utrzymane są pisane równolegle listy Hamsuna do bogatych ludzi:

«Nie mogę pracować, nie za dobrze. Siedzę tu, wieje przez ściany; nie mam pieca, niemal żadnego światła; żebyż tak już przyszła wiosna, ale do wiosny jeszcze wiele miesięcy. Z jedzeniem też było krucho; wiele razy latem wcale go nie miałem».

Jak stwierdza jednak badacz, w listach tych nie zgadza się nic poza adresem, datą i nazwiskami. (czuję więź z Mistrzem, bo to zupełnie tak jak na tym blogu!) Tej jesieni Hamsun sporo imprezował. W ogóle zaś «zarabiał co nieco pisaniem, pożyczał i dostawał duże kwoty od wielu ludzi i mieszkał czasami za darmo. I przede wszystkim dbał o to, by nie mieć rodziny i zobowiązań. Czy żył po spartańsku? Ogólnie rzecz biorąc, nie – w żadnym razie. W rzeczywistości był rozrzutny: przegrywał spore sumy w karty i w kasynie, rozdawał i przepijał pieniądze. Lubił także ubierać się ładnie i wydawał pieniądze na książki».

Sam Hamsun nie kryje zresztą darowizn od innych, wyjaśniając w listach: «...ale musiałem kupić buty, opłacić trochę długów, i tak stałem się znowu biedny».

Każdy więc, kto pojął kwantową naturę piramidy Maslowa, zauważy, że Hamsun mógł i trwonić pieniądze, i głodować. A nie były to jeszcze czasy, gdy można było znaleźć tyle jedzenia na śmietniku. Dziś przeciętny Francuz wyrzuca 20-30 kilo jedzenia w roku, Norweg prawie 50. Łącznie jest tego 78 kg w roku, z czego poza fusami itp. 46 dałoby się zjeść. Głównie owoce i warzywa, chleb i pieczywo, resztki. Dwie trzecie takich odpadów wyrzuca się bez ruszenia. Mówi się, że ogółem nawet jedna trzecia produkowanej na świecie jest wyrzucana. 360 tys. ton rocznie. Polskie statystyki są zresztą podobne.

Nic dziwnego więc, że pojawił się pomysł nowego teleturnieju reality: dwie ekipy konkurujące ze sobą na znajdowanie jadalnych resztek w śmieciach, z których potem mają przygotować posiłek (tych, którzy tak funkcjonują, nazywa się tutaj «Skraller»).

Myślę, czyby się nie zgłosić. Mam już pewne kwalifikacje po tym, jak mieszkałem u dziewczyny, która jak objawienie traktowała datę na opakowaniu. Mam też własne wisy. W polskim Lidlu można na przykład kupić piwo Estrella w puszkach, za które w Norwegii dostanie się zwrot kaucji!

Powyższy sekret to już w zasadzie gotowa strategia rozwoju dalekobieżnej turystyki rowerowej. A to dlatego, że tacy co szperają po śmietnikach, jeżdżą przeważnie na rowerach. (Pozostali rowerzyści to włamywacze do aut). Dlatego właśnie władze Oslo z taką pewnością siebie obiecują wzrost liczby rowerzystów - jest w końcu skorelowana z liczbą ubogich i przestępczością.

Od początku (siedem lat) czytam tutaj o pomysłach zakazania żebrania, i jak zwykle na początku nie bardzo wiedziałem, o co chodzi. Żebrak to po norwesku «tigger», najpierw myślałem więc, że mowa o usunięciu figury tygrysa sprzed dworca Oslo S. Potem rzecz jasna podejrzewałem zwierzęta cyrkowe, aż jako trzecią - tęże w kolejności córkę Boba Geldofa.