poniedziałek, listopada 30, 2015

NORGES LOVER (104) Edward Gazetoręki

Helen Greiner z CyPhy Works przewiduje, że wkrótce pizzę do domów będą dostarczać drony. Finansavisen konstatuje, że już lepiej dać napiwek nastolatkowi, bo pizza zdąży wystygnąć, zanim dron wykona wszystkie konieczne czynności (dzwonienie domofonem, otwieranie drzwi itd.) No, chyba żeby temu dronu dać klucze do klatek, myślę, kombinując, jak by tu sobie ułatwić roznoszenie gazet.

Bo żebyż to jeszcze były tylko gazety... Ale co najmniej raz w tygodniu na codziennej trasie, w środy, i niemal zawsze w niedzielę, dodatkowo trzeba jeszcze roznosić reklamy. (Jak gdyby mało było zamieszania z coraz to nowymi tytułami gazet, tym razem już nie codziennych, ale przeróżnych magazynów raz na miesiąc lub na tydzień). Stało się tak przez likwidację wydania popołudniowego, któremu wcześniej przez lata towarzyszył ten smutny proceder zaśmiecania klatek. I przez który właśnie nie chciałem już nosić gazet popołudniu.

Broszury reklamowe należy rzucać wszystkim, którzy nie prenumerują głównego dziennika Aftenposten, do którego trafiają już w drukarni. I tak jak gazety, reklamy rzuca się nie do skrzynek, a pod same drzwi, o ile oczywiście ktoś nie zastrzegł, że sobie tego nie życzy.

Któregoś ranka wychodzę po rozrzuceniu reklam w większym bloku, a w ślad za mną jeden z mieszkańców. Pyta, co robię, dlaczego i czy mam na to zezwolenie. Tłumaczę, że zezwolenie to ja mam w... ręku, pokazując mu rząd kluczy i zębów. Wyraża zdziwienie, bo nigdy wcześniej nie widział tu żadnych reklam. Ja mu na to, że jestem tu w zastępstwie jeszcze tydzień, ale normalnie wszędzie tak u nas jest, że w środy rzucamy reklamy. Jeśli sobie tego nie życzy, może napisać to na drzwiach, nakleić na nich specjalny znaczek albo zastrzec swój adres bezpośrednio w naszym biurze.
- A nie, to już przeczekam ten tydzień, aż wszystko wróci do normy... - mówi z ulgą.
- Kiedy... norma... jest teraz... - protestuję zrezygnowany.

Po tygodniu dociera do mnie, co jest norma. Ten, którego zastępowałem, znalazł się w gronie nagrodzonych za poprawne dostarczanie reklam i dostał bon na sprzęt sportowy za 500 koron. Ach, żebym choć raz zebrał plon swej ciężkiej pracy...

«Takie są moje marzenia w nieodpowiedzialnych, zamarginesowych godzinach. Nie wypieram się ich, choć widzę ich bezsens. Każdy powinien znać granice swej kondycji i wiedzieć, co mu przystoi».

Bruno Schulz: Emeryt