piątek, marca 26, 2010

NORGES LOVER (57) Wór, marzec i gwiazdozbiór Jaka

Marzec już niemal minął i chociaż przepuszczam przez kasę mięso z całego świata, nie są to jaki. Nie wiem więc, co miał na myśli autor sloganu „W marcu jak w garncu“ - w tej klasie wagowej w Norwegii wciąż niepodzielnie króluje renifer. O jaki trzeba by zapytać dziewczynkę z Indii, jak (!) zacznie wyglądać zaprzęgu Mikołaja.

Ja jak (!) bym się nie wpatrywał, nie dostrzegam jaka sunącego po nocnym niebie - tradycyjnie czuję się więc oszukany słowami piosenki (i znowu SDM...)

A i znalazłem kolejny błąd w Wikipedii - podpis pod zdjęciem na stronie jaka brzmi: „Dziki jak“. Jak co - nie napisano. Pewnie jak jaczyca - ale jakiś mizogin to usunął. W Norwegii prasa odkryła, że nawet w odniesieniu do zwierząt hodowlanych człowiek stosuje dyskryminację płciową, upgrade'ując damy na talerzu do rodzaju męskiego.

W restauracjach serwuje się prosiaka i wołu - które zawsze jednak mają około połowy szans, by być kobietami. A że do uboju trafiają jeszcze kastraty, to rzeczywisty zwierz z karty dań na talerzu gości rzadko. Nic to nie da, że - jak (!) przyznają kucharze - mięso starszych krów jest wytrawniejsze niż młodych byczków (żadnych podtekstów, to cytat niemal). W odbiorze społecznym befsztyk ma być z faceta, udziec - barani, nie owczy itd. A jagnięcina brzmi młodo i niewinnie, chociaż w rzeczywistości to jak (!) by Miller, Oleksy, Kwaśniewski i Szmajdziński stanowili kworum w młodzieżówce SLD.

O rozróżnianie płci - jak (!) się okazuje - nikt nie dba w trakcie uboju. Wszystko wrzucane jest do jednego wora...

A „wór“ to slowo klucz w temacie jaka. Słowo „jak“ jest w języku norweskim podstępne jak jak. Ale nierzadkie - jak nie jak. Najtrudniej było mi się połapać w jego stosowaniu. Nie ma problemu z „jaki“ w sensie „który“. Inaczej jednak niż w angielskim („how / how much“) czy niemieckim („wie / wieviel“), norweskie „jak“ brzmi różnie w obu sytuacjach.

Samo „jak“ to „hvordan“ (czyt. wórdan), ale „jak ...“ to „hvor ...“ (czyt. wór). Problem w tym, że „hvor“ oznacza też „gdzie“. Dosłownie więc mówi się „gdzie duży jest?“, „gdzie wiele mam ci zapłacić?“ - w sensie jak duży i jak wiele (ile). Zanim to opanowałem, notorycznie odwracałem tę zasadę, używając krótszego „hvor“ (gdzie) w sensie jak. Mówilem więc: „gdzie tam dotrzeć?“ zamiast „jak tam dotrzeć?“ czy zamiast „jak mam to zrobić?“ - „gdzie mam to zrobić?“.

Najczęściej wskazywano mi toaletę i kończyło się jak (!) przed ponad sześcioma laty w Szwecji.