niedziela, marca 28, 2010

NORGES LOVER (58) Kupiłaś mi książkę za drogą w tytule

Po odcinku Ulicy Sezamkowej z liczbą 17 rozgrzmiały głosy czytelników. Że po pierwsze, to właściwie ciągle tylko ta liczba i żadna inna. A po drugie, czy to na pewno ja piszę, bo ona duża taka jakaś... No tak, ale mamy tu właśnie do czynienia z opisanym wcześniej fenomenem grefseńskiego zapętlenia. W mejscu wszystkich wystąpień „13“ wprowadziłem zawczasu „17“, tak by w przyszłości Wydawnictwo Znak nie odmówiło mi wydania tego w formie książkowej.

Znak nie przyjął do publikacji Kapuściński non-fiction, mając pretensje do (skądinąd nie budzącego zastrzeżeń) warsztatu pracy Artura Domosławskiego. To niech zajmą się tą panią z dziennika Dagsavisen. Pani rozmawia o Islamie i ze szczególnym upodobaniem zastanawia się, dlaczego Muzułmanie nadają sobie imiona Boga, a Chrześcijanie - nie. Teza jest z gruntu fałszywa, rozmówca jednak na tyle mało asertywny, że daje się tej pani podpuszczać.

Rozmówca tłumaczy więc, że najpopularniejsze w Islamie imię Mohammed (Mahomet) to nie jest imię boga, lecz proroka. Pani nie widziała różnicy! Szkoda, że nikt jej nie wspomniał o popularnym w Hiszpanii imieniu Jesus, co nie tyle obala jej tezę, co wręcz zupełnie ją odwraca.

Uboższa o tę wiedzę, pani nie daje więc za wygraną. No ale przecież jest jeszcze Adbullah, mówi - co zawiera słowo „Allah“, a więc imię boga - dopowiada z tryumfem. Rozmówca wyjaśnia jej, że „Abd Allah“ to sługa boży - imię oznacza więc ponad wszelką wątpliwość skromnego człowieka, który stwórcę chwali, a nie uzurpuje sobie jego boski status.

I tu znowu niestety rozmówca nie idzie za ciosem. Nie wyjaśnia więc pani redaktor, w jaki sposób powstawało gros imion w tradycji judeo-chrześcijańskiej. Jak chociażby Michał (hebr. „któż jak bóg“), czy wszystkie typy Boguslawów, Bogumiłów, Boguchwał - mające przecież swoje odpowiedniki także w językach nordyckich.


Zeświecczenie tego społeczeństwa poszło w parze z ogromnym postępem ignorancji. Wtórnie widać to, kiedy opacznie interpretują zwyczaje innych kultur - nie mając pojęcia o tym, że sami kultywują identyczne tradycje. Bo też - pierwotnie właśnie - nie znają swoich korzeni (nie wio, że mówio prozo!).

I tak, dochodzi do tego, że choć 8 na 10 Norwegów uważa się za Chrześcijan, to tylko 3 z nich wierzy w zmartwychwstanie Chrystusa. Z tajemnic wiary, ta jest dla mnie najbardziej nieprzenikniona: jak można zwać się Chrześcijaninem - odsuwając na bok to drobne, szczegółowe, tycie niuansiątko wiarki. Absurd ten bije nawet Britney Spears na wokalu w AC/DC.